Strony

Archiwum Komentarzy

Oto miejsce, w którym każdy, kto darzy mnie tudzież moje twory choć odrobiną, maleńką, subtelną iskierką sympatii, zrodzonej nie wiadomo z jakiego źródła, za czasów starego układu bloga mógł dostawić swój ślad.


47 komentarzy :

  1. Trafiłam na tego bloga już któryś raz - po raz kolejny z resztą ze swoich statystyk. Nie mam pojęcia, jakim cudem, bo przecież nie ma tu nigdzie linku do mnie. Chyba że przeoczyłam.
    Tak czy inaczej, skoro przeznaczenie ściągnęło mnie tu znowu, postanowiłam poczytać. Sam blog: tło, szablon, rozplanowanie treści - prezentuje się wspaniale. Poza tym pierwszy raz spotykam się z komentarzami w zupełnie innej zakładce i, przyznaję, pomysł całkiem niezły. Zero bałaganu.
    Tylko że... czemu jedyne, co tu jest, to reklamy? Czyżby to, co piszesz, nie było ciekawe? Przeczytałam wszystko, co widać wokół i postanowiłam brnąć dalej. W tej chwili jestem po lekturze prologu, który pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie (poza tym mile mnie zaskoczył datą publikacji równą moim urodzinom - cóż za piękny prezent w tym roku dostałam! a jak późno przyszło mi go rozpakować...) Widać, że bierzesz pisanie na serio, że szanujesz swój język, że starasz się na każdym kroku.
    Połączenie treści i wyglądu bloga sprawiło, że mam ochotę przeczytać resztę do poduchy i wtedy z pewnością wrócę powiedzieć coś na temat fabuły.
    Przeczuwam niesamowitą podróż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla takich chwil warto trochę pomęczyć wyobraźnię i paluszki przy klawiaturze, kiedy żadne z nich nie chce współpracować. Jest mi bardzo miło, szczególnie, że mogłem sprawić komuś choć trochę radości. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz.

      Jeśli chodzi o treść, to od jakiegoś czasu męczy mnie potrzeba przejrzenia wszystkiego od początku, zanim pójdę dalej. Trochę trzeba wyjaśnić, trochę zmienić, by pasowało do pomysłu, który w miarę pisania nieco się przeistoczył. Lepiej teraz niż jakbym miał poprawiać 10 rozdziałów. Poza tym - ponoć dobrze jest spojrzeć na tekst z dystansem, by zobaczyć jakież to dziwactwa kazało się czytać innym. Więc jeśli zauważysz jakąś niespójność wiedz, że prace trwają (na razie w zamiarach, ha)!

      Komentarzy kilka mi się trafiło, choć niewiele. Lecz wynikły pewne problemy natury technicznej (z mojej przyczyny) i, aby nie narobić bałaganu, ukryłem wszystkie, a miejsce wyznaczyłem tutaj. Osobom, których wypowiedzi zniknęły, należą się przeprosiny. Obiecuję, że nic takiego się już nie powtórzy!

      P.S.
      Link jest, jednak pojawi się pewnie w momencie Twego nowego wpisu. Ja, jako właściciel bloga, widzę wszystkie, muszę tylko rozwinąć listę Co czytam po lewej. Nie wiem jak pozostali. A jest, bo czytam i czytał będę. Czekam na ciąg dalszy ;)

      Usuń
    2. Boże, jaki błąd mi się wkradł na górze. Żenada po tylu latach pisania.
      W każdym bądź razie, przeczytałam resztę opublikowanych części Giganta (za jednopartówki się nie biorę, bo... nie lubię, kiedy coś kończy się zbyt szybko) i, żeby wyrazić wszystko, co czuję, powiem, że jestem pod wrażeniem.
      Nie stylu, nie braku błędów (ach, gdzieś w rozdziałach zaszeleściły mi dwie literówki, zdaje się "trudni" zamiast "trudny" i coś jeszcze, niestety nie pamiętam), ale samego pomysłu.
      Ciężko jest wymyślić coś nowego w dzisiejszym świecie - coś, co by zaciekawiło czytelnika, żeby zostawił fejsbuki i inne złowieszcze strony, i przyszedł akurat do ciebie, a potem przeczytał akurat to, co napisałeś ty. Całość opisów przemawia do mnie - z tego względu, że do czasu Piachu właściwie siedziałam w takiej lodowej tematyce i bardzo miło mi się to wspomina; a także czyta, jeśli ktoś pisze o świecie w jakimś sensie podobnym do mojego. Ale jeśli chodzi o rzeczy wyjątkowe: absolutnie zachwycił mnie pomysł "oświetlenia" groty, którego nawet nie jestem w stanie odtworzyć swoimi słowami. Nie wiem, czy coś takiego już kiedyś ktoś wymyślił - ja się z tym z pewnością nie spotkałam, a opis sam w sobie był piękny. Z miejsca polubiłam także starca i jego... zwierzątko. Bardzo ciepłe postaci.
      Co do samego stylu: widać, że się angażujesz, że chcesz, by wszystko było piękne i dopięte na ostatni guzik. Każdemu z nas zawsze coś tam w szwach puszcza, jeśli można to tak określić, i ty nie jesteś wyjątkiem. To nic strasznego, ale na tym etapie warto uświadomić sobie, że wszyscy jesteśmy ludźmi i że samemu ciężko jest wypracować ideał. Bardzo ciężko. A skoro postanowiłeś pokazać czytelnikom swoją pracę, oni z chęcią pomogą ci dopracować to, co dopracować trzeba.
      Wiesz, generalnie wszystko mi się tutaj podoba: twoje zorganizowanie, twoje chęci doskonalenia się, twoja wielka wyobraźnia. Ale styl potrzebuje czasu. Nasze teksty leżą po napisaniu, sami je sprawdzamy, poprawiamy, piszemy od nowa. Wcale nie uważam, żeby mój styl był niesamowity - bo i pewnie takim nie jest. Ale kiedy porównuję do tego, co było pięć lat temu, dwa, czy nawet rok, przechodzi mnie swoisty dreszcz: dlatego że jest lepiej, dlatego że posiadanie hobby to najpiękniejsze, co mamy, bo nigdy nie będzie idealne, bo zawsze będzie coś, co da się dopracować.

      Cóż, z pewnością wpadnę tu jeszcze, żeby spojrzeć, jak to się rozwinie. Mam nadzieję, że nie poprzestaniesz na tym, co tu widać. Za dużo zostało w to włożonej pracy, żeby teraz zaczynać grać w golfa, albo zawodowo kręcić długopisem wokół palca.
      Ze swojej strony życzę jak najlepiej: dużo weny i dużo radości z tworzenia.
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
    3. O, no i odpowiedź w międzyczasie się pojawiła.
      A link już znalazłam, wdzięczna jestem, że czytasz i że się podoba. Może czasem dorzucisz jakiś oryginalny pomysł? Będę zaszczycona, spoglądając na twój twór w moim świecie.

      Usuń
    4. Brak mi słów, by wyrazić, co czuję.
      Takie komentarze niezwykle podbudowują mnie do dalszej pracy nad tym wszystkim, co jest jeszcze do zrobienia. Jestem typem osoby, która na każdą krytykę odpowiada pytaniem - "jakie są na to argumenty?" - a w każdej pochwale widzi spory margines błędu, który należy zredukować do minimum. Co nie zmienia faktu, że wewnętrznie cieszę się jak dziecko. Ale jeśli już o błędach mowa - jestem świadom, że takowe popełniam, nawet jeśli nie zawsze są to błędy ortograficzne czy też im podobne. Jak powiedziałaś - zawsze będzie coś, co da się dopracować. Kiedy byśmy do swojego opowiadania nie zajrzeli - zawsze jakiś krzaczek znajdziemy.
      Jesteśmy szczęściarzami, że mamy taką pasję. A kiedy ktoś nas jeszcze w tym wspiera... Dziękuję.

      Unikam większej aktywności na blogach, taki ze mnie cichy czytelnik. Czasem coś naskrobię, lecz rzadko. Przymierzałem się od samego początku do zaangażowania w projekt Piachu, ale na przeszkodzie stanęło pewnie coś natury psychologicznej. Ależ to brzmi.
      Niemniej, postaram się! Szczególnie, że zaciekawił mnie pomysł, a bohaterowie tak jakby nie zostali jeszcze do końca określeni. I nie przesadzajmy z tą oryginalnością!

      Usuń
  2. Od dawna wszystko stoi, za co mogę jedynie przeprosić każdego, kto naprawdę chciał coś u mnie przeczytać. Ostatnie czasy były dla mnie w życiu prywatnym bardzo burzliwe i nie potrafiłem jeszcze zająć się światem internetowym, tym bardziej pisaniem. Nic innego na swą obronę, niestety, nie mam...
    Dziękuję za liczne odwiedziny - podejrzewałem, że zostanę zapomniany, jednak stało się inaczej. Odezwijcie się! Miło byłoby nie tylko wiedzieć, że jesteście, a móc też z Wami porozmawiać. W końcu nie tylko dla siebie samego chcę coś tutaj stworzyć. Mam nadzieję, że niedługo ruszę z kopyta.
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    drogi autorze trafiłam na Twój blog całkiem niedawno, jestem wręcz zachwycona począwszy od wyglądu prze rozplanowanie wszystkiego a kończywszy na treści. Widać, że pisanie traktujesz poważnie , dbasz o język, a fabuła jest bardzo ciekawa
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Basiu, za miłe słowa.
      Mam nadzieję, że jeszcze tutaj zajrzysz i nie zawiedziesz się ani na treści, ani na wyglądzie. Szczególnie, że ten ostatni został nieco zmodyfikowany w ostatnim czasie. Pracowałem nad szatą graficzną - i wciąż to robię, ciągle coś poprawiam, zmieniam - ale będę musiał w końcu przejść do samej zawartości, najważniejszej przecież części bloga. Wena więc przyda się z całą pewnością.

      Pozdrawiam również i dziękuję raz jeszcze. Czytać takie słowa, to miód na duszę, jak to ktoś kiedyś powiedział.

      Usuń
  4. Niechaj mi się ktoś tutaj wypowie, abym wiedział, że nie jestem sam na tym niebieskim padole...

    OdpowiedzUsuń
  5. Skoro wołasz o wypowiedź, to ją otrzymujesz.
    Po dzisiejszym prologu "Ratunku" pozostawiasz pewien niedosyt z dość widocznego powodu, wprowadzasz nas w stan sielanki, ładnie i płynnie. Wszystko zapowiada się na to, że to będzie opowieść o człowieku chcącym pogodzić pracę z rodziną (co jest zbyt często wykorzystywanym schematem) i nagle bach, ukochana córeczka zamienia się w demona, po czym wszystko okazuje się koszmarem. To było dobre rozwiązanie, lecz znów, motyw koszmaru bo jeden z członków rodziny zamienia się w coś strasznego, jest znany i używany. Czytając dalej napotkamy rozbity helikopter, wow, o co chodzi, co się dzieje, co się stanie? Jest dobrze, ale zapowiada się na jeszcze lepiej, tbh.
    Jeszcze jedna, maluteńka i mniej ważna uwaga, szczerze powiedziawszy, to w większym oczekiwaniu trzyma mnie projekt "Giganta".
    Podsumowując, projekt zapowiada się na bardzo dobry, aczkolwiek musisz unikać zbyt popularnych schematów opowieści, bo inaczej może z tego nic nie wyjść.
    Mam nadzieję, że następna część wywrze na mnie znacznie większe wrażenie.

    (ps, cieszy mnie fakt, że nareszcie ruszyłeś wilcze pupsko w stronę bloga c: )

    OdpowiedzUsuń
  6. Ha, moje szamańskie rytuały jednak działają i ktoś się odezwał. Miło mi, hejże ho, teraz mogę już zrezygnować z desperackich czynów sondujących zainteresowanie i zająć się pisaniem...

    Witacie, Akacje.

    Tak od końca i już nieco poważniej mówiąc, to mnie również bardzo cieszy fakt ostatniej ruchliwości mego pupska, bo włożyłem w ten blog sporo czasu i pracy, a zostawienie, by sobie tak długo stał bez żadnej aktywności z mej strony, było jak strzał w stopę. Ale z drugiej strony patrząc - minął rok, trochę się zadziało, może pozytywnie wpłynie to na całość.
    No i jestem. Widziałem w sieci mnóstwo blogów, które zostają po kilku miesiącach porzucane i już nigdy autor nie wraca. Ja tu zaglądałem. Najwidoczniej po prostu potrzebowałem czasu, aby jakoś się odblokować.

    Co do schematów, to mam tego świadomość. Traktuję to, co się tutaj dzieje, jako pole treningowe lub coś w tym stylu. Sam oglądam filmy, czytam książki, kiedyś może więcej niż dziś, ale nie zmienia to faktu, że znam rozwiązania, na których sam łapię się za głowę i mówię "nie, znowu?"
    Ale poza fabułą jest jeszcze styl, który trzeba wypracować, a to można zrobić tylko pisząc. I choć wyobraźnia jest źródłem niewyczerpalnym, to czasem bardzo trudno doszukać się miejsca, w którym wypływa, a każda kropla jest niepowtarzalna i lekkomyślnością byłoby marnować.
    Kolejnym aspektem jest jej pewnego rodzaju niefrasobliwość, że tak to ujmę. Po prostu rzuca nam jakąś wizję i nie obchodzi jej, że jest ona wyrwana z kontekstu. Mówi: "łap, resztę sobie sam załatw" i trzeba sobie radzić. A potem wychodzą schematyczne rozwiązania, które nam siedzą w głowie i zatruwają umysł.
    Ba, nawet nie wiem, czy czasem całego tego pomysłu, który chciałbym opowiedzieć, już ktoś nie wymyślił!

    Wstęp miał pokazać jednego z bohaterów, jego stan psychiczny, zmartwienia, troszkę charakteru itp, jak to zawsze bywa. Jak wiemy, aby ukazać podświadomość, najlepiej sięgnąć po sen. Dlaczego ja to zrobiłem, skoro wielu innych próbowało? Poza tym, że wyszło dopiero w trakcie pisania (; )), to po prostu chciałem sprawdzić, czy potrafiłbym ukazać tą niestabilność, jaka nam towarzyszy w nocnych wizjach. Szczegóły, które normalnie nierealne lub dawno nieaktualne, tam przechodzą nam przed nosem i nie dostrzegamy w tym nic dziwnego. Chciałem to zrobić niemal niezauważalnie, choć nie wiem, czy nie przesadziłem z tym ukrywaniem...

    Człowiek z przerostem ambicji, praca, rodzina, aż zbyt typowe. Chyba że jesteśmy w błędzie i to nieprawda. Ale jeśli nawet nie - ktoś kiedyś powiedział: "Sięgaj po dzieła skończone, omówione setki razy, plagiatuj, ale tylko i wyłącznie kiedy zrobisz to lepiej. Więc próbuj, człowiecze!" Nie dosłownie, ale w ten ząb. Spróbowałem.

    Gigant... Chcę, zamierzam, mam obawy. Gigant jest pomysłem, o którym mam dużo więcej pojęcia niż o Ratunku, dużo więcej ambicji. Jednak najpierw trzeba się rozgrzać.

    Bardzo cieszy mnie, że ktoś naprawdę czyta i kombinuje. Jeśli masz mi coś do powiedzenia znaczy, że się interesujesz. Jeśli się interesujesz znaczy, że gdzieś tam w moim wykonaniu jest procent, który przypadł Ci do gustu. Jeśli czekasz na więcej, to wykonałem swoją pracę.

    Nie chciałbym, żeby ten blog był miejscem, gdzie wszystko, co pisane, ma być cacy, perfekcyjne, dopracowane. Ma być miejscem moich zabaw z pisaniem. Drogą. Bo chyba to lubię, tak ociupinkę.
    I tego mi życzcie, Akacje! ; )

    OdpowiedzUsuń
  7. Na samym początku powinno pojawić się jakieś przywitanie, ale jestem w tej chwili tak na Ciebie zła, że przykro mi, ale się go nie doczekasz. Jak można nazwać tak cudowną treść "takim sobie tworem"? Kurde, dawno nie znalazłam w blogosferze czegoś tak dobrego i gotowego do szerszej publikacji. Naprawdę! na razie jestem tylko po prologu, także może i nie potrafię podsumować całego dorobku Wilczych Tworów, jednak nawet po tym jakże krótkim, a zarazem treściwym prologu jestem w stanie oszacować Twoją wartość jako pisarza, a jest nią moja i tak za mało biblioteczka, gdzie powinna stać Twoja książka. Uwierz - rzadko kiedy jestem tak zachwycona.
    Od pierwszych wersów widać, że kochasz to, co robisz i właśnie ta wiedza wypełnia mnie tak wielkim szczęściem, że udało mi się poznać osobę spełnioną z samej możliwości pisania. Naprawdę zaczyna ich być coraz mniej.
    Mogę Ci życzyć tylko więcej pasji, weny, miłości do pisania, pomysłów i... no, cóż, dostałbyś ode mnie nieco talentu, ale jak na razie masz go aż za dużo, więc lepiej będzie, jeśli dasz nam, pisarzom amatorom, wyrównać szanse.
    Pozdrawiam, dodaję do obserwowanych, bo nie wyobrażam sobie nie trafić tu po raz drugi, Arachne.

    http://kroniki-skazancow.blogspot.com

    PS: Dzięki powyżej opublikowanemu komentarzowi uważam Cię za jeszcze sympatyczniejszą osobę niż kilka minut temu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpisałem już raz, ale blogger mnie zrobił w balona i nic się nie pojawiło, przez co zostałem zmuszony się troszkę zdenerwować. Chciałem odegrać to jeszcze raz, jak w filmie "Skąd wiesz?" w pewnej szpitalnej scenie, ale nie potrafię...

      Głównie chodziło o to, że spadam z krzesła, jest mi miło i dziękuję, tylko wszystko nieco ładniej. Ech, z tą technologią.


      Nie ma chyba na świecie osoby piszącej, która nie chciałaby usłyszeć takiej pochwały z ust kogoś, kto przeczytał, cokolwiek. Nawet jeśli to przesada. I tutaj pojawia się pewna kwestia: albo mnie zniszczyłaś, albo dałaś mocnego kopa do dalszej pracy.

      Pewnie zmienisz zdanie, jeśli przeczytasz więcej, dlatego korzystam z chwili. Boże, Arachne, kobieto, dziękuję!

      Usuń
    2. No cóż, muszę mieć jedynie nadzieję, że nie zniszczyłam cię aż tak bardzo. Jeszcze przestaniesz pisać i co ja wtedy zrobię? A jeśli ten mocny kop nie wystarczy, to jestem gotowa dać jeszcze jednego!

      Raczej wątpię, żebym je zmieniła, ale wolę cię o tym sama przekonać, komentując kolejny rozdział. No i naprawdę mi miło, że poprzedni komentarz w jakiś sposób Cię uszczęśliwił. ;)

      Pozdrawiam, Arachne

      Usuń
  8. Cóż, nick mnie zobligował, zeby zajrzeć do Cb (no poczucie obowiązku albo instynkt stadny, o!), a jak już zajrzałam, bardzo szybko się zorientowałam, że przyjdzie mi zaraz obcować z czymś... słowo "wyższym" jest takie sztywne, "wyższa kultura" czy coś <--- to mnie nie przekonuje i nie chcę Ci tutaj Twoich Tworów (bardzo wdzięczna nazwa i nawet jeśli trzeba byłoby ją zanegować ze względu na to, iż Treściom Twym umniejsza, ja to kupuję, bo dostrzegam jej pokorność, a jednocześnie, no właśnie, przekorność, bo wierzę, że jesteś świadomy swojej pisarskiej wartości ^^) wyzywać w ten sposób, a jednak ciśnie mi się na język właśnie coś w stylu "nadrzędne", "grubo ponadprzeciętne" i... że tak posłużę się wreszcie cytatem: "I widział Bóg wszystkie rzeczy, które był uczynił: i były bardzo dobre" <--- z tym, że przez bardzo duże 'D' bym tu napisała ;)
    Och, nakadziłam, mam nadzieję, bo szczere (a wiadomo, że wilki kłamstwem i wszelką ściemą się brzydzą i sensu w tym nie widzą) słowa mają sporą moc, czyż nie tak? No, a ja bym chciała, aby moc pozostała z Tobą, mój wilczy bracie (mam nadzieję, że mogę się tak zwrócić)! Jestem pełna uznania, tyle jeszcze mogę dodać. Całkowicie oczarowana, a nawet zdumiona, że czytam takie Twory na blogu, a nie w wersji papierowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witajże, siostro, o jakże dla mnie pozytywnie brzmiącym, ale i nieco mylącym nicku, Wilczy!

      Założyłem ten niebieski twór (bo to jednak jest mój twór, ciągle się zmieniający, ciągle lekko popsuty, bo kod wygląda jak groch z kapustą już i zdążyło mi się zechcieć od niego odpocząć, a i twory na nim są dla mnie lekkim eksperymentem) może i z wielkimi planami pisania systematycznie każdego miesiąca (co nie wypaliło, tak przy okazji, a nawet aktualnie w jakimś katalogu mam napisane, iż staram się być regularny, bo głupio mi było zmieniać notkę, hyh...), produkowania dziesiątek długaśnych epopei, setek opowiadań i w ogóle strzelania fantazją jak z pistoletu... ale chyba bez zbytniej wiary w to, że ktokolwiek cokolwiek tu przeczyta. A już na pewno nie, że będą tak chwalić! To łechta moje ego i denerwuje przy okazji faktem, iż łechta moje ego. ;>

      Ze mnie taka trochę bestia ogarnięta spojrzeniem na świat zakrawającym na perfekcjonizm. Ciągle coś mi nie pasuje. Od tygodnia piszę jedną scenę, na ten przykład, bo nie potrafię tego dobrze zrobić. Może traktuję to zbyt poważnie, choć wydaje mi się, że nie mam ku temu powodów. Tak czy siak, jestem skazany na brak zadowolenia z efektów własnej pracy, a jeżeli już, to krótkotrwałego, bo pamięć mam słabą. I cieszy mnie to mimo wszystko.

      Ale, ale, koniec tłumaczeń, bo mogę brzmieć głupkowato...

      Miło mi tutaj gościć kogoś o tak ciekawym przysposobieniu! Może się mylę, ale coś wylewa się z Ciebie przy każdym niemal zdaniu. Nie potrafię określić co takiego, ale na pewno jest to jakiś pozytyw. Swoboda? Charyzma? Lekkość? Dystans? Szaleństwo? Coś innego? Cieszy mnie, że moje ostatnie czary związane z reklamą podziałały w taki sposób.
      Zaszczyt dla mnie, żeś tu trafiła ;)

      Jeju, jak dobrze, że te wszystkie dobre słowa są tutaj zapisane. Będę miał co dzieciom opowiadać, jeśli zechcą słuchać ;3

      Usuń
    2. Och, a wiesz, że właśnie często przy pisaniu mam takie właśnie wrażenie, że coś się ze mnie ulatnia, że emanuje, że nasączam czymś słowa... Brzmi to tak, że stawiam w pierwszej kolejności na szaleństwo właśnie! Tak, insejn mnie prześladuje, to na pewno. Zwłaszcza jak mi się nowy post w Moich Paranojach tworzy. "Post", hm, ciężko to wgl jakoś konkretnie nazwać, MP traktuje jak oczyszczalnie i wizualizuje mi się kłębek waty cukrowej obtoczony w kurzu, jak myślę o tym swoim blogspotku... Także... Chyba własnie udowodniłam, że jestem rąbnięta :D Ale nie jestem niebezpieczna, chociaż... znam ludzi, którzy by temu zaprzeczyli :P Dystans tez, mam nadzieję, lubię i szanuję dystans i zdystansowanych ludzi, takich pozytywnie, do siebie, trochę do świata. Dobry dystans jest, tak sądzę, bo dzięki niemu człowiek ma swobodę wyboru perspektywy. Ale! Nie sądziłam, że ktoś jest w stanie to ulatnianie/nasączanie dostrzec! Może to ta wilcza krew...? ;)

      Yhym, ja wiem, znaczy, tak myśle, że wiem co nieco na temat braku zadowolenia z efektów własnej pracy. Czasem autor jest też swoim najzagorzalszym, najbardziej wymagającym, a nawet bezlitosnym krytykiem. Jednak! Nie waż się roztrzygać tej wewnętrznej bitwy na rzecz krytyka. Krytyk zawsze uszczypnie Ci coś z kreatywności, tak mi się zdaję i nawet jesli wyśmienicie zredaguje Ci tekst to trzeba na niego uważać, żeby z pisania nie zobił nam czegoś na kształt żmudnej pracy od pn do pt od 7 do 15, gdzie człowiek tylko się modli, żeby już skonczyć. Brrr. Oczywiście nie mówię tego w Twoim kontekście! Taka mnie jedynie naszła refleksa, a że mam nie po kolei to już ustaliliśmy :P Dlatego wcale nie zabrzmiałes mi głupkowato, mogę nawet powiedzieć, że to rozumiem, bo tą warstą swojego "insejnu" też duszę swojego krytyka... i mase innych nadwrażliwych stworów.

      Podsumuwując, zmierzałam chyba do tego, że PISZ, tak po prostu i tak nadzwyczajnie, bo to jest Ci przeznaczone, a przeznaczenie wypełniać to nasza powinność! ;) Mam zaobserwowane Wilcze Twory, więc będę, będę wpadać na pewno ;)

      Usuń
    3. Aha! Zapomniałam Cię leciutko ochrzanić. Co Ty tu za brednie opowiadasz na temat tego, że cuś Ci się nie widzi w "ałtficie" bloga?! Wut?! No proszę ja Ciebie! Ja jestem pod wrazeniem jak to wszystko kompatybilne ze sobą wspópracuje i całościowo robi mega wrażenie, nie dość, że porzadek to jeszcza magia, bo taka ja się na kodach, na css nie zna zbytnio, co najwyżej w photoshopie sobie nagłowek namaluje, ale już je ładnie wpasować go w bloga, to tyle ile na Drodze mi się udało, wow, wrzucić to w tło ;P Także to była bardzo niekonstruktywna autokrytyka! Proszę więcej tego nie stosować! ;)

      Usuń
    4. O tym mówię właśnie! Nie da się nie uśmiechnąć, czytając Twe słowa, oj nie da...

      Zajrzałem już na Twoje Paranoje wczoraj, zajrzałem też i na inne kąty, ale coś mi tam na telefonie nie wyszło... Teraz też zajrzałem, poczytałem, zacnie! Wpadło mi do głowy takie określenie, żeś otwarta w swej zamkniętości. Czy jakoś tak. Ja to jestem raczej taki poważnie niepoważny, ciągle coś zaczynający i niekończący, młody stary, logistyk, piszący opowiadania... i jeszcze wiele więcej paradoksów w jednym. Tak czy siak, podziwiam, podziwiam i również życzę jak najlepszych pływów po morzu chaosu, bo to z niego najlepsze pomysły są nam rzucane przez jakie skrzaty podświadomości.

      Samoniezadowolenie to bardzo dobra rzecz, bez niego nie byłoby prawdziwego doświadczenia, jasności myślenia (tak pi razy drzwi), postępów ani nawet tak wielkiej pociechy z sukcesów. Samo dobro, powiadam.

      Cieszy mnie, że nie zamierzasz opuścić moich tworów - bratnia dusza mi się tu z pewnością przyda!

      Pisz, twórz, kreuj, bo to najczystsza i największa z potęg, jakiej można się poddać. O opierdzielaj mnie tak, bo to fajne jest!

      Usuń
    5. Ło jej, co ja zauważyłem. Dopiero przed jakąś półgodziną zobaczyłem Twoją odpowiedź w Twórczości... Nie chciałem tam spamić, toteż piszę tutaj, że na pewno zajrzę, jak tylko ogarnę sen i trochę siebie, bo od dwóch dni troszkę zaniedbałem czytanie.

      Strasznie mnie rozprasza jasny kolor. Nie mogę pisać, jak biało mi bije z monitora, toteż przyjemnie mi przebywać tutaj, ale znowu sama chyba wiesz jak wygląda edycja postów na bloggerze... Biel pali, jak chłolera. Programy wordowskie też nie zostają w tyle. Więc pomyślałem, że może uda mi się co stworzyć, jako nieco obeznanemu w kodzie, i zacząłem robić swój własny mroczny edytorek. Oczywiście, bardzo szybko okazało się, że to trudniejsze niż myślałem. I tak oto się troszkę zatraciłem. Ale podstawy podstaw już mam! Pisać można, więc może wreszcie przestanę robić wszystko inne i troszkę popiszę. A czytanie w tym pomaga, jeśli się to robi odpowiednio.

      Usuń
  9. Uwielbiam paradoksy ;) Są inspirujace. Są ciekawe. Yhym, zdecydowanie bez nich było by dużo bardziej nudno na świecie.

    Wpadam przede wszystkim życzyc Wesołych, wesolych, wesołych świąt! Oj tak, barszczyka z uszkami przede wszystkim... Zakwas z buraczków jeszcze mi dogorywa, a już mam taką ochotę na jakiś falstart i już jutro na obiad barszczyk zrobić... ;P Póki co grzeszę podjadając te nasze Drogowe pierniki, jeszcze twarde, ale od czego mamy nasze wilcze kły! :D Zaczynam wprowadzać też coś swojego do świątecznej tradycji, mianowicie znow w tym roku pokuszę się o produkcję pierogów meksykańskich, bo w zeszłe święta rodzina mnie z nich obrabowała... Tylko problem mam taki, ze właśnie ta wena mi ostatnio żyć nie daje (oj to dobrze!), że nie mam czasu na sprzatanie i gotowanie ;P I skaczę cały dzień dorywczo od garnków do laptopa plus do tego doszło mi niemożliwe rozkojarzenie po maratonie Hobbita... Tu meny filings i wgl serce złamane, głowa pełna niepokojów i teraz sie weź, Wilczy, skup na proporcjach ile mąki na ile pirógów ;) Ciężko!
    Aaa, pomarudziłam, przepraszam! Raz jeszcze Mega Wesołych, dużo natchnień, ogromu pomysłów i czasu na pisanie i wreszcie tego uzcucia zadowolenia ze swojej niesamowitej pracy. :*

    A i chętnie posłucham Twojej teorii odnośnie tego niebieskiego w modzie :D Yhym, widzę, że sie zgadzamy co do tego, że to swietny kolor i ma sporo potencjalu ^^

    merry christmas!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierożki... Mmmm. Święta mogłyby być cały czas tylko i wyłącznie ze względu na te wszystkie dania robione w takich ilościach i za jednym razem, w konsekwencji czego ledwo się później cały tydzień chodzi.
      A gdyby były cały czas, to i reklam coca-coli by już tak często nie puszczali (choć ostatnio to ja ich nie widziałem, więc można przykład zastąpić Kevinem).

      Co do kolorku, to przecież niebieski jest w modzie - wystarczy spojrzeć na mojego bloga! A tak serio niebieski to kolor inspiracji, wiedzy, twórczości, kolor słowa i intuicji, czyli wszystkiego tego, czego nam, skrybom, potrzeba. No i chabry są niebieskie, a chabry ładnie pachną, jeśli dobrze powąchać. Tymi białymi cukierkami takimi, co to je jadłem lata temu, migdałowymi, czy coś. Lubię ;3

      Tak że ten. Wesołych Świąt! ^^

      Usuń
    2. chabry to moje ulubione kwiatencje są! tak! ^^

      Usuń
  10. Faken! Pzepraszam, że tak zaczynam, ale jeszcze mi po świętach nie przeszło i nadużywam tego słowa, ale tym razem w pozytywnej reakcji :D Bo te płatkiiiii ^^ Śliczneeee. Zamiast za okno będę patrzeć na Twoje Twory ^^ Kurczę, kiedyś Cię przemagluję, jak Ty to, w mordę, robisz.

    Dalej! Taaak, widziałam wcześniej przez obserwowane, że jest Ratunek II ale nie było szansy przez ten swiateczny rozgardiasz dostac sie do kompa i jeszcze zostac z nim sam na sam przez jakis czas, zeby ktos ci, brzydko mowiac,dupy nie zawrocil... taaak, bardzo lubie swieta, jak się domyslasz... ;)

    Ale juz po lekturze i woooo, moja ciekawosc płomie jeszcze mocniej. W sumie, akcja się nie posunęła specjalnie do przodu, mozna by rzec, ale nie, ale nie dla mnie, tzn, fabuła sie jeszcze nie wyklarowała, a jednak, ja chyba lubię, kiedy JESZCZE nie do konca wiadomo o co chodzi... No i jak to zostało opissssane, moj sssskarbie. Rozkoszszszsz... Te wymykanie się śmierci i czekaj, mój faworyt:

    – Zaraz zginiemy! – Kiedy tak patrzył na cień nieznajomego, był niemal pewien, że to tylko jego chora wyobraźnia. Nie ma żadnego pilota, a on zaraz pożegna się z życiem przez głupotę, przez wiarę w jakieś pieprzone duchy, które usiłują zwabić go w ogień. – Nie oglądaj się za siebię... – powtórzył szeptem słowa swojej babki, odwracając się od mężczyzny i ruszając przed siebie, by jak najszybciej dotrzeć do urwiska, które powinno się gdzieś tam znajdować. – Nie daj się demonom... To podstępne skurczysyny, pamiętaj, Fylkirze. Tylko się nie odwracaj.

    Ten frrrrragment!
    Nie oglądaj się za siebie <---wgl mam rodzial o takim tytule i bardzo, bardzo jestem emocjonalnie zwiazana z tym zdaniem :D Do tego demony i tylko się nie odwracaj.... Zamknęło się i po prostu "pykło" Drrrreszcze, miałam autentyczne dreszcze na tym akapicie, woooo. Uwielbiam.

    Przepraszam za ten nieporzadny komentarz! zapodzialam gdzies okulary... Zeby wyruszyc na ich poszukiwanie musze najpierw dopic kawe... Ale spokojnie! Czytajac siedzialam z nosem w monitorze, och, inaczej sie nie dalo, tylko teraz, patrzac w klawiaturze, niekoniecznie widze jak to wyglada na monitorze... Głupi Wilczy... Czlowiek sie przez te swieta rozleniwia....

    Czekam na nastepny rozdzial!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hoho, a ja dopiero wróciłem po kilku dniach przerwy od internetów, wchodzę, patrzę, a tu prezent od Wilczego!

      No miło, miło, że nadal czytasz, że się podoba, że dreszczyk. Święta to okazja dla mnie, by troszkę natworzyć, nadgonić, przynajmniej wtedy, kiedy nikt nie przeszkadza, a to jak sama wiesz, nieco trudne. Ale jakoś sobie radzę i mamy efekt. Mam nadzieję, że nie widać po Ratunku, że pisany był nocą, hyh. Nie zdążył odleżeć, żebym po czasie wyłapał błędy, bo za bardzo się napaliłem na jego publikację. Ale jeśli na pewno zajmę się za sprawdzenie wszystkiego w przyszłości.

      Co do śniegu, u mnie spadł prawdziwy. Tak z centymetr, więc niewiele, ale trzyma się drugi dzień, bo mróz.
      Ja to tam jednak wolę zimę na zdjęciach. Śnieg może być, najlepiej puchaty, ale mróz już niekoniecznie. Jak wiemy, trudno połączyć brak mrozu z brakiem pluchy, więc zima to nie mój czas. Ja jestem ten od silnego, wiosennego i jesiennego wiatru, letniego deszczyku i takich tam. Gdy wychodzę teraz na zewnątrz, czuję się jak bohaterowie Giganta, przez co aż sam im współczuję. To się nazywa więź!

      Jeśli teraz coś opublikuję, to raczej jego właśnie kontynuację, bo troszku udało mi się naskrobać. ;) Mam mały problem z oceną, czy jest dobrze, ale muszę wiernie trzymać się zasady "samokrytyka najlepszym motywatorem" i pisać mimo to. Może coś na to poradzę w niedalekiej przyszłości.

      Tak w ogóle, to dzięki za dobre słowa. Mam nadzieję, że pierniczki się udały, jedzonko smakowało, rodzinka się przyjęła, wszystko gra i nadchodzi nowy, wspaniały rok. A jak.

      Usuń
  11. No więc zauważyłem, że przybył mi nowy obserwator, postanowiłem go wyśledzić i trafiłem tutaj. Przeczytałem na razie Giganta i ogólne wrażenia są dobre.
    Nie spotkałem się dotąd z lodowym światem, zawsze to jakaś odmiana od typowego świata fantasy. Widać, że bohaterom nie będzie łatwo przetrwać w takich warunkach. Jokarl, chcący utrzymać władzę za wszelką cenę, nawet ryzykując rozpadem społeczności, którą rządzi - jak mi to przypomina nasze polskie realia :D No i Arndros (zawsze odruchowo czytam Andros), któremu dotąd największym zmartwieniem było przetrwanie, teraz otworzono mu oczy na świat. Ciekawy aspekt psychologiczny, który jestem ciekaw jak się potoczy. Jeśli miałbym się czegoś czepić, to prolog był jakoś tak zawile napisany - znaczy zrozumiałem treść, ale zdania były trochę przekombinowane, można było je napisać prościej. Na szczęście później nie było z tym problemu.
    Wygląd bloga jest fajny, tylko dziwi mnie dlaczego stworzyłeś osobną zakładkę na komentarze? Nie lepiej, gdy komentuje się na bieżąco kolejne rozdziały, bezpośrednio pod nimi?
    Tak więc dołączam twój blog do mojej Listy Uznania na:
    http://smocza-kompania.blogspot.com
    I mam nadzieję, że też zostawisz u mnie "swój ślad".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, lepiej byłoby, gdybym umożliwił komentowanie każdego rozdziału, ponieważ i ja byłbym bardziej zadowolony - z pewnością byłoby więcej wypowiedzi niż w osobnej zakładce - i wszystkim innym byłoby prościej coś napisać. Z drugiej jednak strony chciałem zachować wygląd każdego posta jako nienaruszonej strony i nie wydłużać go, bo to może odstraszyć od czytania. Od kilku dni coraz częściej myślę o zmianie - w końcu na pomysł wpadłem ponad rok temu, mało wiedząc o blogowych realiach (choć w tej kwestii niewiele się zmieniło).
      Chyba Cię posłucham ;D Ale zakładkę zostawię, bo za dużo tu miłych słów, by to miało teraz zniknąć.

      Gigant... Cieszę się, że jesteś już którąś z kolei osobą, uznającą mój pomysł za coś, czego jeszcze nie było. Sam mam nadzieję utrzymać ten stan do samego końca, a może nawet dalej, jeśli się uda coś więcej stworzyć. Mam dużo planów związanych z tym projektem, choć przyznam, że łatwiej byłoby mi pisać o realiach, w których sam chciałbym przebywać. Pisanie to jednak zawsze jest wyzwanie, a skoro już się w czymś sprawdzać, to z odpowiednio wysoką poprzeczką.

      Psychologia postaci, zachowanie ludzi w pewnych sytuacjach, drugie dno, ukryte znaczenia - tym się interesuję troszkę i dużo uwagi poświęcam, czytając. Jeśli uda mi się samemu napisać coś niejednoznacznego, bogatego w emocje oraz w motywy psychologiczne, będę uradowany. A jeśli ktoś to odkryje, to już w ogóle. Więc zaglądaj im w głowy, zaglądaj...

      Hah, i imię Arndrosa. To językołamacz, wiem, chyba zrobiłem to specjalnie, jeśli dobrze pamiętam ^^
      Pozdrawiam i na pewno wpadnę coś napisać.

      Usuń
  12. Przemyśl założenie zakładki SPAM, bo ja jej nie mogę znaleźć.


    Śmierć przyjdzie po każdego. Można tylko opóźnić lub przybliżyć jej proces. Lecz nikt nie pozna dokładnej daty, oprócz trybuta.
    Sam została wybrana przez własnych sąsiadów z Dystryktu Ósmego i musi stanąć do wali o swoje życie mierząc się z potężnymi przeciwnikami nie tylko na arenie Igrzysk, ale i w realnym świecie. Cały czas musi być czujna, gdyż nigdy nic nie wiadomo o zamiarach Organizatora Pierwszego Ćwierćwiecza Poskromienia.
    ,,Spodziewaj się niespodziewanego." - Jeramin Lewerto

    Serdecznie zapraszam do siebie, gdyż znów tworze : http://igrzyska-25.blogspot.com


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słabo szukałaś, Syrin. W Waszej Twórczości można się reklamować ile wlezie.

      Fajnie, że wróciłaś.

      Usuń
    2. Uwierz, że też się cieszę :D
      A tak przy okazji...
      Nominowałam cię do LA.
      Szczegóły na:
      http://igrzyska-25.blogspot.com/p/liebster-award.html
      pod trzecią nominacją...
      Gratulacje!

      Usuń
  13. Łał. Dość skomplikowany szablon, nie bardzo potrafię się odnaleźć. Chciałabym coś przeczytać, bo czuję, że przypadłoby mi do gustu. Możesz coś polecić? :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Larwo ^^

      Szablon mój własny, pewnie dlatego. Po lewej masz zakładki z wszystkimi rozdziałami opowiadań, nad którymi pracuję. W zakładce Projekty masz więcej moich tworów, jeśli byś się zainteresowała. Tam też szukaj czegokolwiek, jeśli korzystasz z wersji mobilnej.

      Co polecam, co polecam. W Gigancie znajdziesz nieco patosu, w Ratunku humoru. Ten pierwszy projekt zaczynałem ponad rok temu, w tej chwili staram się go odpowiednio dopracować. Jeśli Cię interesuje opowieść o lodu, zimnie, walce o władzę i o rodzinę, to zajrzyj do niego.
      Jeśli szukasz nieco "lżejszej" opowieści o zderzeniu dwóch cywilizacji - jednej stacjonarnej, ziemskiej, będącej na początku swego rozwoju tutaj, na pięknej ziemi, drugiej mobilnej, kosmicznej, wciąż i wciąż poszukującej swoich braci w pustych bezmiarach wszechświata... Zajrzyj do Ratunku ;d Na razie się formuje, przy kolejnych rozdziałach będzie wszystko bardziej klarowne.
      Są jeszcze krótkie jednostrzałowce i subtelniejsze, ale to już zostawiam do samodzielnego zbadania. Z jednych jestem bardziej, z innych mniej dumny.

      Pozdrawiam i mam nadzieję, że będziesz tu zaglądać jednak.

      Usuń
    2. Wezmę się więc za Giganta w wolniejszej chwili. Ogółem szablon jest piękny, ale nieco w nim za dużo bajerów, ale to subiektywna opinia. :)

      Usuń
    3. Ano, całkiem możliwe. Już mi to mówiono, tylko że, chłolerka, lubię grzebać w kodzie ;)
      Ale zawsze można wejść w odpowiednią kartę i wszystko jest w jednym miejscu.

      Usuń
    4. Mi też mówią, że napstrzone. Próbuję to trochę popakować w paczuszki "tu macie to menu, tu to, tu sobie wejdźcie, tu nie wchodźcie", a i tak burdel. Za to u ciebie odnajduję się świetnie ^^. Tak po domowemu.

      Odgrzebuję wątek, ale coś mnie wzięło, żeby tu zajrzeć. Aż się zachłysnęłam, jak zobaczyłam swój paskudny awatar na samej górze tych rozmów (czemu Blogspot ich nie zmienia? a może masz na to jakąś sztuczkę?).

      Usuń
    5. Hmm, spojrzałem nawet, czy czasem nie jest to inne Twoje konto, ale nie. Dziwne, może Blogspot zapisuje w bazie z komentarzami też informacje o userze, w tym awatary, przez co się nie aktualizują, bo są pobierane bezpośrednio z niej. Nieciekawe rozwiązanie, ale chyba nic na to z naszej strony poradzić nie można, niestety...

      Jeej, dawno mnie tu nie było. Małe wyjaśnienie pojawi się na Tworach, mam nadzieję, że jeszcze dziś. Taki paradoksik - wcale dużo się nie wydarzyło, a jednak, zmieniło się prawie wszystko. Zajrzałem tu pierwszy raz od kilku miesięcy, ze strachem, gotów zobaczyć śmierć bloga, ale chyba on sam posiada więcej woli walki ode mnie, bo ludzie wciąż przychodzą, literki z tekstów jeszcze nie pouciekały, obrażone, a biały Wilk nadal bez lęku patrzy na zderzenie światów i czeka...

      Cieszę się, że wciąż tu zaglądasz, Ty i inni mniej lub bardziej stali obserwatorzy. To daje do myślenia, nawet jeśli cała reszta świata pokazuje mi wymownie wyjście ^^

      Pozdrawiam!

      Usuń
    6. Internety nie uciekną - chociaż jak już się jakąś oglądalność wypracuje, to głupio zostawić bloga samemu sobie. Cieszę się, że zdecydowałeś się na życiową przygodę (można ją tak nazwać? :)), o której pisałeś na samej górze. Chociaż mi samej dużo lepiej siedzi się przed komputerem i dyskutuje z ludźmi o tym, co dalej, to mój kręgosłup coraz częściej przypomina, że wypadałoby trochę odsapnąć.

      Miejmy tylko nadzieję, że te wakacje nie na marne przesiedziałam wypisując maile - i że ich koniec (dla mnie na szczęście dopiero za miesiąc) zaowocuje zmianami, których nie mogę się już doczekać.
      No i cóż - w gruncie rzeczy trzeba by było sobie już poszukać jakiegoś zajęcia, z którego mógłby się człowiek utrzymać. A ja, co tu dużo mówić, bardzo bym chciała, żeby to było właśnie blogowanie.
      Czy się uda? Jestem dobrej myśli, ale w miarę jak spełniam postawione cele, na ich miejscu pojawia się średnio trzy razy tyle kolejnych, które trzeba przed tą zmianą spełnić.

      Ale dość o mnie. Miałam spytać - ile jeszcze za to granico będziesz siedział? :) Wrócisz kiedyś?

      Usuń
    7. Oj, mi do życiowej aktywności zawsze było daleko, a mimo to teraz siedzę na drugim końcu świata w swoim własnym kempingu i walczę z muchami-mutantami, które może wyglądają tak jak nasze, ale są o wiele bardziej uparte i... żywotne. Trzaśnij taką packą trzy razy, a i tak wstanie, otrząśnie się i Cię zaatakuje.

      Miałem tutaj być tylko miesiąc, teraz zaczął się trzeci, a może będą i cztery. Więcej raczej nie, nie wiem nawet, czy bym chciał. Ale co ciekawe, kilka dni temu wiedziałem, że bym nie chciał, więc nie wiadomo, jak to będzie za ten miesiąc. Praca mi się podoba, choć na początku było ciężko; towarzystwo wzbudza tak bardzo różnorodne uczucia, że nie sposób ich za to nie kochać, nawet jeśli czasem chce się klnąć jak szewc; pogoda ma tylko dwa oblicza - albo pali słońce, albo leje deszcz... Czego chcieć więcej? Gdziekolwiek by się nie było, wydaje się, że w innym miejscu jest lepiej, więc jak dla mnie, może tu nawet dzień w dzień padać, byle tylko nie zwiało mi domku na kółkach. A huragan już jeden mieliśmy i było blisko.

      Tęsknię za kilkoma istotkami tam, w Polsce, choć przyznam się, że bardziej za tymi czteronożnymi niż dwu. Marzę o wypadzie nad stawy ze znajomymi, na rowerach, czy pieszo do lasu z psami. To mnie najbardziej ciągnie do domu. Tutaj po pracy ani się obejrzeć, a już jest 22, nie ma na nic czasu, ani chęci, czasem pojedzie się nad morze, czasem do jakiegoś sklepu, jeśli lubi się imprezy i ma się dość oleju w głowie, żeby pogodzić je z pracą - znajdą się i one... Ale najczęściej zostaje jakieś piwko w naszym skromnym gronie kilku osób, jakiś film, albo popularny, kilkugodzinny leżing ze słuchawkami w uszach... I to wszystko jest super. Ale czuję się jakbym był poza czasem. Jestem tu na kilka miesięcy, w jakimś celu, z powodu jednego krótkiego "tak". I choć mi się tu podoba, jestem przecież daleko od domu, rodziny, znajomych, przyjaciół - swojego życia. Dziwne uczucie. Takie wyrwanie, zobojętnienie.

      Jednak dzięki tej pracy ja mogę wypełnić swoje cele, choć nie są to na razie cele związane konkretnie z moimi pasjami. Wiem o czym mówisz, że na miejsce jednego pojawiają się 3 inne, bo już widzę, jak mi to wszystko się "rozkrzewi", kiedy tylko wrócę do domu, a zanim zrobię to, o czym marzę. Ale wreszcie mogę powiedzieć, że coś robię, że nie siedzę bezczynnie, a na tym to wszystko polega. Odszedłem trochę od pisania, od bloga, czuję, że nie jest to czas na nie, ale nie sądzę, bym to kiedykolwiek zostawił całkowicie. Może to świętokradztwo, co teraz napiszę, ale nie jest to teraz takie ważne dla mnie.

      Dopóki wiesz, że zrobiłaś co mogłaś, jest dobrze. Jeśli czujesz, że czegoś brakuje, postaraj się coś wymyślić, albo poczekaj chwilkę na jakąś ciekawą okazję. Zawsze powtarzam, że wszechświat sam zadba o to, by coś się działo. Czasami szybciej, czasami później... Ale tak to działa. My mamy tylko dwa wyjścia: zgodzić się lub odmówić. Świetnie zobrazował to jeden film, komedia z Jimem Carreyem, którą widziałem pierwszy raz chyba z 3 lata temu... Nie podam tytułu, żeby nie było tak łatwo ^^

      Się rozpisałem. Mam nadzieję, że powiesz mi coś więcej o tym, co planujesz i o tych zmianach nieco konkretniej, jeśli możesz... Ja wyrzuciłem z siebie, co trzeba, w końcu mogąc to komuś powiedzieć. Teraz Twoja kolej.

      Usuń
    8. Oglądałam ten film, kiedy byłam zafascynowana Sekretem :). O ile w ideę przyciągania już nie wierzę, o tyle te książki i filmy, które wtedy obejrzałam, wyciągnęły mnie z dna kompletnego pesymizmu, w którym trwałam... od zawsze.

      W tej chwili wiem - co też uświadomiłam sobie niedawno - że ostatnimi czasy naprawdę ciężko jest znaleźć sobie dobrą robotę, jednocześnie nie musząc o niczym myśleć (czytaj: komuś podlegając). Zdobyty optymizm podpowiedział mi, że trzeba zrobić coś swojego, trzeba się za coś konkretnie wziąć. Nieważne za co - ważne, żeby było to coś innego od innych, cudzych pomysłów. I stąd idea internetowego opowiadania przerodziła mi się ostatnio w naprawdę duże plany. Po zakończeniu konkursu planuję spore zmiany, cykl pisaniny trochę innej, bo nie literackiej, a poradnikowej, mam kilka fajnych pomysłów [których na razie wyjawiać nie będę, bo jeszcze mi coś nie wypali i dopiero wstydziocha będzie :)], jak stronę rozbujać i zaprosić do siebie więcej ludzi - ale do tego potrzebny będzie mi czas wolny. O ile teraz babrzę się w kodach i kombinuję, jak stronę dostosować i mogę na tym spędzać [prawie] całe dnie, o tyle kiedy wakacje się skończą, to studia zdecydują, ile będę miała czasu na dzierganie nowych artykułów.

      Do poradnikowego pisania przygotowuję się już półtorej roku z małymi przerwami, żywię więc nadzieję, że to odpowiedni czas, żeby pójść przez piach o krok do przodu.

      Fajne jest to, że co by nie było - to strona ma już swój wypracowany charakter, nie będzie to po prostu kolejny zbiór artykułów, ale fragment większej, powoli budowanej całości. A przynajmniej na to liczę. Zgodę od czytelników dostałam, więc pora działać. Niemniej, powtarzam, czeka mnie ostatni rok i praca licencjacka (szlag mnie na samą myśl trafia), więc to będzie najbardziej pracowite dziesięć miesięcy w życiu moim i Piachu.

      Ale, z mojego punktu widzenia, lepsze biurko i klepanie w klawiaturę, niż podróż na drugi koniec świata :D. Nie lubię być z dala od domu i żadne argumenty mnie nie przekonują, że mogłabym wyjechać gdzieś na dłużej niż tydzień, także nawet nie próbuj :).

      Jedna jest tylko rzecz, która przeszkadza mi w internetowym rozwoju - to, że z większością osób, z którymi przeprowadziłam tyle wspaniałych rozmów i dzielę tyle pasji - nie będzie mi się dane nigdy zobaczyć. Szkoda, wielka szkoda.

      Usuń
    9. Oj tam, ja nie mówię konkretnie o podróży, a o chwytaniu okazji. Bo przecież nie będziesz siedzieć cicho, jak ktoś Ci zaproponuje coś, co pomoże Ci pójść naprzód ze swoimi planami. Jak w filmie, nie chodzi tutaj o zgadzanie się na wszystko, tylko wczucie się w swoje życie. W pójście z prądem, bycie otwartym na propozycje. Gotowym na zmiany, nawet jeśli się ich człowiek obawia - jak ja na przykład troszeczkę. Żeby nie powiedzieć "nie" przechodzącemu obok ciasteczku z bitą śmietaną, zapakowanemu w szare pudełko z napisem "Otwierasz na własne ryzyko." Bo rzadko kiedy masz wszystko podane na talerzu. To dotyczy zarówno podróżowania, jak i pisania bloga, jestem tego pewien. Można wspiąć się wysoko, albo siedzieć bezczynnie. Tak, tak, brzmi jak jedna z tych książek o potędze podświadomości. To zawsze lepiej brzmi niż się wydaje w rzeczywistości. Ale coś w tym jest, czyż nie?

      Klepanie w klawiaturę zawsze zabierało mi za dużo czasu. Miałem takie wrażenie, że czas mi przecieka przez palce. Wolałem papier, naturę, wtedy wszystko grało. Może dlatego tak mało pisałem i tak wiele miałem z tym problemów - tak strasznie trudno w tych czasach wziąć ołówek do jednej łapki, zeszyt do drugiej i zacząć pisać gdzieś pod drzewkiem, na polanie. Kiedy mam otworzyć worda, coś mnie w środku skręca, jakbym zdradzał sam siebie. Sprawiam wrażenie człowieka spokojnego, domatora, wycofanego, a jednocześnie ciągnie mnie (wilka) do lasu, marzę o wyprawie z paczką po Europie i spaniu pod gołym niebem. Taki to już ze mną jest, że ogarnąć się nie da. Jedno wiem na pewno - pierwszy tydzień zawsze jest najgorszy, a dom wydaje się tym wspanialszy, im nam od niego dalej. No, może przesadzam, ale w pewnym stopniu tak na pewno jest. Więc nigdy nie mów nigdy, bo los potrafi zaskoczyć. ;p

      Bardzo dobrze, że coś robisz, że do czegoś dążysz i stawiasz na indywidualność. Kiedy przetrwasz te dziesięć miesięcy i nadal będziesz dbać o swoje plany z podobną zaciętością - raczej nikt Cię już nie zatrzyma. ^^ A praca licencjacka... Ileż to razy w naszym życiu szlag trafiał na samą myśl o czymś, co nam zafundowali przedstawiciele oświaty? I co? I idziemy dalej. Poradziliśmy sobie. Nie ma co się bać na zapas. Dałaś radę przetrwać tyle czasu, dasz radę i kolejne miesiące. Toż to tylko wycinek z życia. Dasz radę, no! Pewnie przystopujesz z pisaniem, ale to nie znaczy, że zmarnujesz swoje plany. Kompromisy, moja droga, kompromisy!

      I hmm. Masz ambicje i potrafisz działać na wielką skalę, jak zauważyłem, czemu więc w przyszłości nie miałabyś urządzić jakiegoś spotkania? Może nie wszyscy będą chcieli, nie każdy będzie mógł, ale na pewno sporo osób zechce uczestniczyć w takim Piaskowym Zlocie ;d I będzie niezła zabawa.

      Aż mnie ciekawi, co to się stanie w ciągu najbliższych miesięcy w świecie internetów. A konkretniej, w kąciku wypełnionym czerwonym piaskiem. Mam nadzieję, że dowiem się co i jak tam u Ciebie się toczy.

      Usuń
    10. Ta, zlot fanów xD. Paskudnie to brzmi.

      Ja też mam nadzieję, że nie rzucę wszystkiego w cholerę zanim nie skończę. A uwierz, w ciągu ostatniego tygodnia miałam ochotę to zrobić dziesiątki razy. Już po prostu nie mogę patrzeć na literki, szczególnie w złożeniach, których nie rozumiem (obecnie PHP).

      Żeby nie było - gdzieś tam napisałeś, że samo pisanie przestało być dla ciebie aż takie ważne. Powiem ci, że w ciągu ostatniego roku i ja wyleczyłam się z marzenia wydania własnej książki (jakież to oryginalne) na rzecz marzenia bycia dobrą w tym, co naprawdę sprawia mi przyjemność. Z pisaniem jest ten problem, że cokolwiek byś wymyślił, zawsze zostajesz z tym sam (nawet jak coś z tego wyjdzie, to prześwietnie jest się cieszyć samemu, ech), a ja, co tu dużo mówić, życia bez ludzi sobie nie wyobrażam. Blogowanie jest więc świetnym połączeniem tych pasji (i jeszcze jednej - niespełnionych informatycznych ambicji) i cieszę się, że zaczęłam to robić. Bez Piachu przez ten czas chyba bym zwariowała. Ale o czym chciałam powiedzieć to to, że samo pisanie zeszło i u mnie na drugi plan (rozdziału nie było od... nawet nie wiem kiedy), ale cieszę się, że udało mi się stworzyć atmosferę trochę innego świata na tej małej stronce - i wierzę, że uda mi się w ten sposób ciągnąć to dalej, choć już nie po literacku, dalej się cieszyć, a w ciągu następnych miesięcy może nawet trochę komuś pomóc.

      Jedyne, co mnie męczy, to właśnie to poczucie, że ciągle siedzę, za przeproszeniem, na dupie, i, co prawda, nie tyję, ale męczę się już nawet po wejściu na pierwsze piętro i jedyny kontakt, jaki z ludźmi łapię, to ten mailowy, czasem telefoniczny. Źle się z tym wszystkim czuję, ale nie mam pojęcia, jak pogodzić całodobową robotę w Internecie z normalnym życiem. Najchętniej zabierałabym laptopa nawet do wanny, ale na szczęście [jeszcze] do końca nie zgłupiałam. Chociaż jak jeszcze trochę po internetach pobłądzę, to kto wie :D.

      I nie chwal mnie tak, bo jeszcze w połowie przestanę, bo stwierdzę, że już jest tak super, że lepiej być nie może :).

      Usuń
    11. To mamy podobnie. Ja znalazłem to połączenie w programowaniu. Nie chcę na razie nic zdradzać, ale od jakiegoś czasu planuję pewien projekt. Na razie ćwiczę, żeby się podszkolić, ale może już niedługo coś się rozpocznie. Mogę obiecać, że będziesz jedną z pierwszych, których o tym powiadomię. Muszę tylko pogodzić dwie strony mojego życia - zawodową, jakkolwiek abstrakcyjnie by to nie brzmiało w połączeniu z moją osobą, z artystyczną, czyli tą oddaną pasji pisania, która to u mnie zanika troszkę zbyt szybko.

      Jeśli chcesz, mogę jakoś pomóc z kodem. Myślę, że nadal się jeszcze troszkę na tym znam. W końcu by się przydały moje cztery lata nauki komuś innemu niż mi, bo jak na razie nie znalazłem pośród znajomych kogoś, kto nie porzuciłby planów tworzenia czegoś swojego w internetach po kilku dniach.

      I ja nie chwalę! Spójrz na mnie, czy ja wyglądam na kogoś, kto tak łatwo kogoś chwali? Pff. Ja tylko ostrzegam, spróbuj mi tylko odpuścić... ;>

      Usuń
    12. W takim razie czekaaaam! Jesteś chyba jedyną osobą wśród moich piszących internetowo znajomych, która chce się brać za coś większego, więc nie spieprz tego :D.

      Wreszcie ktoś, kto mi oferuje pomoc w programowaniu. Boże! Po tylu latach! :D Ale spokojnie, nie zamierzam cię specjalnie wykorzystywać. Siedzę na razie na stronce próbnej, grzebiąc wewnątrz motywów, ale jak się wezmę konkretnie za ogarnianie Piachu i dalej nie będę sobie radzić, to, jeśli nie będziesz miał nic przeciwko, napiszę do ciebie ze swoimi problemami.

      Tak coś czuję, że przez zawieruchę, ale jakoś idę do przodu - a jeśli się zacinam, zostaje mi Google, zwykle ten angielski (nie znoszę tego języka, no po prostu no nie no), ale bywa i tak, że i on nic nie pomoże, więc wdzięczna jestem za tę twoją propozycję.

      Jak coś to jakiś kontakt mailowy można do ciebie złapać? Jeśli wolisz się z nim tutaj nie ujawniać, to napisz jakąś tam głupotkę do mnie na vessna.storiae@gmail.com. Będę wdzięczna.

      A tak w ogóle to nie mam pojęcia, jak można zrobić tyle, ile czasem robią osoby w Internecie - nie tylko o blogerach mówię - a potem o tym zapomnieć. Czy świat wirtualny jest gorszy od prawdziwego, jeśli chodzi osiąganie pewnych rzeczy? Sama nie wiem, powoli zaczynam zapominać, jak to jest po tej właściwej stronie ekranu, ech.

      Usuń
  14. Blog wygląda na dobrze rozplanowany, robi dobre wrażenie wizualne, więc śmiem twierdzić, że także treści są interesujące. Obyś miał jak najwięcej weny i pisał dalej, bo widać, że to lubisz i nieźle ci idzie ;)
    zapraszam do mnie, niestety dopiero zaczynam przygodę z opowiadaniem, ale jest tam także trochę informacji o wszystkim, co dotyczy fantasy i książkach tego gatunku.
    booky.rit2.pl
    Pozdrawiam
    Hoviel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że się podoba. Dzięki za życzenia i powodzenia w Twojej przygodzie z pisaniem. Niech Cię ten wilk w nagłówku tam strzeże pilnie, żebyś się za nic w świecie nie poddawała ;)

      Usuń
  15. Bardzo fajny blog, będzie co poczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Idealna sprawa, idealny blog...

    OdpowiedzUsuń